Nie mogłam oczywiście oprzeć się pokusie odwiedzenia najstarszego zachowanego zamku Japonii, Himeji-jo. Zwany jest on Białą Czaplą, ze względu na kolor swych ścian, pokrytych specjalną substancją chroniącą przed ogniem. Ostatniego dnia mojego pobytu w Osace wybrałam się tam wczesnym rankiem (droga była dosyć daleka, ponad 1,5 h pociągiem, a ja wieczorem miałam autobus nocny do Tokio) razem z sympatycznym Kanadyjczykiem, Simonem, spotkanym w hostelu. Niestety, gdy tylko z okna pociągu dojrzałam w oddali zamek, jęknęłam z przerażenia. Pech chciał, że akurat trafiłam na prace restauratorskie głównej wieży. W związku z tym mogliśmy zwiedzić jedynie ogrody, zewnętrzny system obronny warowni (bardzo zresztą skomplikowany, pełen małych ścieżek, uliczek i ślepych zaułków), wiele pomniejszych pomieszczeń i budowli, w tym basztę przeznaczoną specjalnie dla księżniczki Sen. No nic, trzeba będzie tu jeszcze kiedyś wrócić...Mimo to nie żałuję tych pieniędzy wydanych na pociąg, bo zamek jest naprawdę bardzo piękny. Prawdopodobnie żałowałabym gdybym w ogóle tam nie pojechała.