Geoblog.pl    Vegs    Podróże    Sycylia 2016    Rozczochrana nastolatka w dżinsach
Zwiń mapę
2016
22
cze

Rozczochrana nastolatka w dżinsach

 
Włochy
Włochy, Catania
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1703 km
 
Na innym blogu (http://pozornie-zalezna.blog.pl/) spotkałam się z porównaniem Katanii do zagadanej przez telefon, palącej jak smok, niedbale ubranej i rozczochranej nastolatki w porwanych dżinsach i cóż.... porównanie dosyć adekwatne. Miasto to wybrałyśmy razem z siostrą z dwóch powodów: po pierwsze, nie odpowiadały nam terminy lotów do lokalizacji naszego pierwszego wyboru, czyli Trapani. Po drugie, Katania to dobra baza wypadowa do bardzo drogich (niestety, nie opłaca się tam wykupywać noclegu), ale jednocześnie pięknych Syrakuz. Ze względu na ciążę mojej siostry postanowiłyśmy zatem zabunkrować się w jednym z nieco bardziej luksusowych hoteli pod Katanią – 4spa Hotel. Okolica przyjemna, dużo zieleni, podmiejskie domki jednorodzinne, ulica biegnąca bezpośrednio wzdłuż wybrzeża i nadmorskich klifów. Jedyną wadą, niestety dość poważną, był sycylijski (Katański? Trudno mi orzec, czy jest to zjawisko charakterystyczne ogólnie dla Włochów, ponieważ ani z Rzymu, ani z Neapolu, ani z Toskanii nie mam tak negatywnych wspomnień na ten temat) transport publiczny. Prawie spod naszego hotelu do centrum jechał jeden jedyny autobus (potem się dowiedziałyśmy o jeszcze drugiej linii, po drugiej stronie wzgórza) i ostateczne zapakowanie się do niego nastręczało ogromnej ilości problemów. Jeździł sobie jak chciał, rozkład jazdy na przystanku nie wisiał (w ogóle na żadnym go nie było), a ten na stronie internetowej miał się nijak do rzeczywistości. Recepcjonistka hotelowa poinformowała nas, że autobus przyjeżdża co 20 minut, co skończyło się tak, że pewnego dnia, mocno wkurzone i głodne (zaplanowałyśmy sobie obiadokolację w centrum Katanii) czekałyśmy na przystanku aż 2 godziny. I nikt nie wiedział czemu właściwie nic nie raczyło się pojawić. Dodatkowe utrudnienia to niezrozumiałe listy przystanków i brak ich nazw w widocznym miejscu (!!!), w związku z czym zmuszone byłyśmy do posługiwania się GPSem w telefonie, by zorientować się gdzie właściwie się znajdujemy i czy powinnyśmy właśnie wysiąść. Nie wiem jak radzą sobie inni turyści (ci z naszego hotelu najprawdopodobniej wynajmowali samochody), ale nam było bardzo ciężko poruszać się po Katanii. Zależało nam na tym, by jak najrzadziej korzystać z taksówek, ponieważ: 1) są drogie (jadąc z lotniska do hotelu już samo trzaśnięcie drzwiami kosztowało nas 11 euro…), 2) zwiedzanie danego kraju zza szyby taksówki jest mało efektywne. Dodatkowo Włosi są dość zwariowani pod względem ruchu ulicznego i jego przepisów: jeden drugiemu o mało co nie wjeżdża w brykę (serio byłyśmy zszokowane brakiem jakichkolwiek wypadków), wymuszają pierwszeństwo, jeżdżą ludziom niemalże po piętach…. Szczytem (dosyć kuriozalnym i zabawnym, to muszę przyznać) był ostatni wieczór podczas naszego pobytu, gdy postanowiłyśmy wypróbować ten drugi autobus, zatrzymujący się po drugiej stronie wzgórza. W środku pojazdu rozkręciła się istna impreza panów w średnim wieku, a kierowca na nasze pytanie o przystanek, bez skrępowania zatrzymał się pośrodku jezdni i dobre 5 minut analizował nasz GPS. Potem z triumfem wykrzyknął: „Montagna!” i ostatecznie wysadził nas gdzieś pośrodku niczego, gdzie musiałyśmy leźć przez krzaki i przeskakiwać przez murki, by dotrzeć do hotelu :) . Podobnie zgarniał między przystankami spóźnialskich pasażerów :) . Istna maniana :) .

Katania jest zatem miejscowością dosyć przeciętną. Nie zachwyca, nie bawi, czasami nawet męczy. Jest rozkrzyczana, niedbała, obojętna, brudna. Główna ulica miasta, Via Etnea, pełna jest butików i różnej maści sklepów z ciuchami, które średnio interesują takie osoby jak ja - kupiłam sobie co prawda parę ładnych rzeczy w sklepach niewystępujących w Polsce, ale to by było na tyle. Niewątpliwą zaletą Via Etnea jest natomiast jej położenie i związany z nim bezpośredni, prosty widok na Etnę w oddali. Idąc tą ulicę dotrzemy na Piazza Duomo - serce miasta. Tutaj główną rolę pełni rzecz jasna katedra ("il duomo" to termin oznaczający włoski kościół wyższej rangi), z kaplicą św. Agaty, patronki miasta (tak, to ta święta, której obcięli piersi i która przedstawiana jest z tymi właśnie piersiami na tacy ;]. Coś tam jednak pamiętam z Ikonografii Świętych ze studiów ;]), a także inny symbol Katanii: u Liotru, czyli fontanna złożona z wykonanego z tufu wulkanicznego słonia oraz stojącego na nim obelisku. Została ona wykonana przez Giovanniego Battistę Vaccariniego w 1736 r. Legenda głosi, że oryginalna rzeźba Vaccariniego pozbawiona była jakichkolwiek atrybutów płciowych, co Katańczycy poczytywali za zniewagę ze względu na swą jurność. Dlatego właśnie artysta ostatecznie dorobił słoniowi jądra. Sama nazwa "u Liotru" wywodzi się z dialektu sycylijskiego i odnosi się do imienia Heliodorusa, szlachcica, który nie odnosząc większych sukcesów w próbach objęcia stanowiska biskupa miasta, ostatecznie został czarownikiem. Ponoć to on miał być autorem rzeźby słonia i ożywiać ją magicznie, by na takim właśnie rumaku odbywać podróże z Katanii do Konstantynopola, a także, by przeszkadzać swojemu rywalowi - zwycięskiemu biskupowi miasta - w pełnieniu świętych obowiązków. Według innej legendy sam Heliodorus miał się przemieniać w słonia.
Sam Piazza Duomo jest piękny zwłaszcza po zmroku. Budynki po jego czterech stronach są oświetlone lampami w identyczny sposób, co sprawia, że całość wygląda naprawdę zjawiskowo.

Z innych zabytków Katanii zdążyłam rzucić okiem na Zamek Ursino, a także na kościół św. Mikołaja i klasztor benedyktynów. Niestety, tylko z zewnątrz, ponieważ zabrakło nam czasu na bardziej dogłębne zwiedzanie i na miejsce przybyłyśmy, gdy już wszelkie atrakcje były pozamykane. Castello Ursino wybudowany został w XIII wieku jako jedna z rezydencji Króla Sycylii, odegrał również znaczącą rolę podczas tzw. Nieszporów Sycylijskich (powstanie mieszkańców Sycylii przeciwko panującej dynastii francuskich Andegawenów) w 1295, kiedy to miał tu swoją siedzibę Parlament Sycylijski. W pewnym momencie historii zamek zamienił się również w więzienie, a na jego ścianach możemy zobaczyć pamiątkę po tym okresie - wyryte przez więźniów napisy. Obecnie mieści się tu Muzeum Miejskie. Widok takiego zamku mieszczącego się na środku miejskiego placu, w samym sercu miasta, otoczonego przez zwykłe ulice i sklepy wydaje się trochę.... dziwny. A przynajmniej ja miałam wrażenie, że coś tu jest nie na swoim miejscu. Wytłumaczenie jest dosyć proste: pierwotnie Castello Ursino znajdował się na klifie, skierowany ku morzu. Jednakże w wyniku erupcji Etny i trzęsień ziemi został otoczony przez lawę (jak opowiadała nam przewodniczka na Etnie, podczas erupcji w XVII w. Katania od strony wulkanu była otoczona murem, w wyniku czego lawa opłynęła miasto i wpadła do morza), a niegdysiejsza fosa została wypełniona i koniec końców zamek cofnął się około kilometra wgłąb lądu.
Bardzo żałuję, że nie udało nam się zwiedzić klasztoru benedyktynów, ponoć największego w Europie. Obecnie mieści się w nim oddział Uniwersytetu Katanii.

Rzeczą bardzo charakterystyczną nie tylko dla Katanii, ale w ogóle dla Sycylii jest ceramika o niezwykle żywych kolorach - masowo sprzedawana w sklepach z pamiątkami, ale też jako symbol sycylijskiej kultury pojawiająca się w takich obiektach jak nasz hotel ;) Tak, żeby zaświecić nią przed turystami ;) . Najczęściej pojawiającym się tu motywem jest triskelion, czyli (definicja według Wikipedii) "znak złożony z trzech jednakowych elementów: ramion, spiral, meandrów itp., tworzących cykliczny wzór geometryczny". Choć ogólnie jest to znak występujący w wielu różnych kulturach, na Sycylii ma bardzo charakterystyczną, dla niektórych być może zabawną formę: głowę Meduzy, otoczoną trzema kłosami pszenicy i trzema nogami. Triskelion ten, na Sycylii zwany trinacria, pojawia się nie tylko pod postacią ceramiki, ale przede wszystkim na fladze regionu, przyjętej po raz pierwszy po Nieszporach Sycylijskich.
Jadąc autobusem przez Katanię zauważyłam też w pewnym momencie mural przedstawiający Peppino Impastato, aktywistę politycznego, przeciwstawiającego się mafii i ostatecznie przez nią zamordowanego w 1978 r. O człowieku tym powstał w 2000 roku film "I cento passi" ('Sto kroków") i widać, że w poważny sposób wpłynął on na świadomość społeczną Sycylijczyków, mimo że sam Impastato urodził się w Cinisi, blisko Palermo i jego działalność obejmowała przede wszystkim północno-zachodnie wybrzeże wyspy, a mniej to wschodnie.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (5)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
Darya
Darya - 2016-07-23 23:01
Chyba mój ulubiony wpis z serii - wolę chyba, gdy oprócz faktów historycznych wrzucasz trochę osobistych problemów i przemyśleń ^^
Współczuje tej komunikacji xD Ja w Pomepejach spędziłam ponad godzinę wraz z rodziną Kanadyjczyków czekając aż łaskawie przyjedzie jakikolwiek pociąg... Na szczęście, jak już do jakiegoś trafiłam, przemiła Włoszka dokładnie mi wytłumaczyła gdzie się przesiąść i co zrobić, by trafić do kolejnego celu :) Ale wciąż przechodzą mnie dreszcze na myśl o przejściu przez ulicę w tym kraju ;___;

Ps. Śliczna ta słoniowa fontanna
 
 
Vegs
Julia Koszewska
zwiedziła 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 137 wpisów137 7 komentarzy7 694 zdjęcia694 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
22.06.2016 - 26.06.2016
 
 
22.08.2013 - 31.08.2013
 
 
26.04.2013 - 05.05.2013